Serdecznie zapraszamy na wystawę Ceci n´est pas un bâtiment organizowaną przez Warimpex oraz andel’s by Vienna House Łódź w ramach cyklu ANDEL’S QUARTER
Artysci Nicolas Grospierre and David Sardaña
Kuratorka: Inés R. Artola
Wernisaż: 24.11.2016 (czwartek), godz. 19:00
Wystawa: 25.11-16.12.2016
Hotel Andel´s Vienna House (Łódź). ul Ogrodowa 17
Realizm, dystans i dokumentalny obiektywizm to określenia, które od razu przychodzą nam na myśl w powiązaniu z fotografią modernistycznej architektury. A jednak wybrane na prezentowaną tu wystawę prace Nicolasa Grospierre’a i Davida Sardaña mówią nam o wiele więcej. Pozwalają nam one bowiem na przeprowadzenie dekonstrukcji wspomnianych powyżej pojęć aż na pięciu różnych poziomach. Trochę jak w windzie – wjedźmy zatem na samą górę.
Poziom pierwszy. Swoją słynną fajką René Magritte wprawił nas w prawdziwe semantyczne zakłopotanie. Ta sama gra posłuży nam teraz do tego, by przemieszczać się między piętrami. Zaostrzymy jednak nieco jej reguły: o ile belgijski mistrz surrealizmu zakwestionował przedstawienie na płótnie, to my teraz poddamy w wątpliwość samą fotografię.
Bo czy przypadkiem nie jest tak, że gdy patrzymy na zdjęcie budynku, na którym – jak na jednym z przedstawień Sardaña – widnieje napis budynek (edificio), to przestajemy go widzieć, a nawet „wierzyć w jego istnienie”? Nawet w bezpośrednim ujęciu rzeczywistość obrazu rozmywa się w zetknięciu ze słowem – „winowajcą” tego stanu rzeczy. Którykolwiek, zupełnie nieprzypadkowy kadr, sytuuje nas na zupełnie innym poziomie, z dala od słów i przedmiotów. Grospierre ze swoimi Koloroblokami działa dokładnie odwrotnie, a jednak z podobnym rezultatem: edycja fotograficzna jest tak subtelna, że aż trudna do uchwycenia. Budynki, które nie są budynkami.
Poziom drugi. Myśleć o nowoczesnej architekturze to myśleć Le Corbusier. Ten – mówiąc słowami Johna Bergera – „najbardziej praktyczny, demokratyczny i wizjonerski architekt naszych czasów” zostawił po sobie powszechnie znany testament, który następnie rozprzestrzenił się po całym świecie… będąc źle rozumianym. Wystarczy zatrzymać się przed pracami zgromadzonymi na tej wystawie. Skoro pojęcie nowoczesności zawiera w sobie pewną obietnicę przyszłości, to dlaczego, gdy patrzymy na sfotografowane tu budynki, mimowolnie myślimy: ile czasu przetrwają? czy dzisiaj nadal istnieją? Trudno uwierzyć, że mogą stanowić przykład tak zwanej unité d´habitation; są raczej sposobem na przekształcenie architektury w skuteczny i – co smutne – nietrwały biznes.
Poziom trzeci. Modulor Le Corbusiera – schemat przyjmujący skalę człowieka za nieodzowny fundament architektury mieszkaniowej – zostaje podważony w zetknięciu z właściwymi dla tych zdjęć pozbawionym powietrza, pionowym zagęszczeniem i krajobrazem miejskim. Formy, zupełnie nie licząc się z człowiekiem, miały niegdyś stanowić neutralny element całości. Teraz, będąc schronieniem dla mas, przemieniły się w roje, które skrywają tyle różnych światów, co okien. Fasady, za którymi bytują najróżniejsze mikrokosmosy. Seryjne formy geometryczne wyśmiane przez parasole, markizy balkonowe, baldachimy i kwiaty. Dekoracje zrozumiałe jedynie dla nieskrępowanej wyobraźni sąsiada.
Poziom czwarty. Równie ciekawa wydaje się myśl, że te nowoczesne architektoniczne formy wywodzą się z tradycji konstruktywistycznej, która ułatwiłaby przeskakiwanie na drugą stronę kałuży, i na swój sposób, przystosowanie do rentowności środków i przestrzeni w najczystszym kapitalistycznym wydaniu. Polityczna i estetyczna ironia odbija się echem w fotografiach Sardaña (które ukazują tę rzekomą nowoczesność w pełnym rozkwicie autarchii hiszpańskiej), podczas gdy Grospierre jako podstawę swojej pracy przyjmuje architekturę rozwijającą się
w czasach komunizmu. Reżimy ideologicznie przeciwstawne, oparte na jednakowym fundamencie absolutystycznym, który nakazuje wymazać choćby najmniejszy ślad demokracji.
Poziom piąty. Dekontekstualizacja wybranych budynków to jedna ze strategii stosowanych przez obu fotografów. Potraktowane jako odrębne byty obiekty sprawiają, że ulega zmianie także interpretacja rzeczywistości do której przynależą. Teraz, na ostatnim, piątym już poziomie pozbawiamy kontekstu także same prace: ukazując je jako elementy odrębne od integralnej całości (serii fotografii, której zazwyczaj są częścią) dokonujemy dekonstrukcji na poziomie kuratorskim.
Prace Davida Sardaña należą do serii Racjonalizm lewantyński, zbioru fotografii przedstawiających architekturę wschodniego wybrzeża Hiszpanii. Licznie budynki powstające w okresie hiszpańskiego boomu turystycznego lat 70’ służyły reżimowi jako dowód rzekomego otwarcia na nowoczesność. Niezrównoważony rozwój urbanistyczny spowodował, że wzdłuż wybrzeża powstało wtedy zbyt wiele (nieprzemyślanych czy wręcz niestosownych) obiektów rekreacyjnych. Teraz, w dziele Sardaña, zostają wyjęte ze swego codziennego otoczenia i zmonumentalizowane we frontalnej i żabiej perspektywie. Dzieło artysty przywraca im godność. Nurkuje w ich abstrakcyjnym pochodzeniu, ukazując sponiewierane piękno i uniwersalność form.
Budynki przedstawione w Atlasie Nicolasa Grospierre’a stanowią kunsztowną i wszechstronną grę z abstrakcją, prowadzoną tylko po to, by ukazać uniwersalny charakter nowoczesnych form. Jednakże nowoczesność ta, odczytywana jest w kategoriach upadku – jako złamana obietnica przyszłości. Gdy dostrzeżemy ironiczne oczko, jakie artysta puszcza do nas z jego Kolorobloków, dojdziemy do kulminacyjnego punktu naszego dyskursu: fotografia na pozór dokumentalna jest jedynie montażem i czystym sarkazmem.
Et voilà… Ceci n´est pas un bâtiment.
(I voilá… To nie jest budynek.)
/Ines Artola/